Przekierowanie na http://girlhascat.pl/

wtorek, 27 listopada 2012

In the Royal Garden

Są takie ubrania, na które nie spojrzałabym w sklepie i nie wydałabym na nie "normalnej", "bieżącej" ceny. Są też takie ubrania, które pasują do określonej okoliczności, czy pogody. Dzisiejszy strój jest połączeniem obu takich typów ubrań. Króciutki kożuszek znalazł się w mojej szafie przypadkiem. Kupiłam go w sh za grosze i szczerze nie wydałabym na niego więcej. Spódnice maxi nosze chętnie w sezonie wiosenno - letnim, jesienią był to mój pierwszy raz. 
Historię prób dobrania ubrań do kożuszka opisze kiedy indziej, dziś chciałam skupić się na spódnicy, która sprawiła mi wiele kłopotu i o dziwo nie ze względu na temperaturę. Jest ona maksymalnie długa (muszę do niej zakładać szczudłu, aby nie szorowała po ziemi) przez co każde wchodzenie i schodzenie po schodach odbywało się przy pomocy dwóch rąk unoszących plączący się pod nogami materiał. Dodam tylko, że mój wydział ma 9 pięter i nie zawsze warto czekać na windę. Zdjęcia wykonywaliśmy w Parku Łazienkowskim podczas dwugodzinnej przerwy (zwanej wykładem) i pomimo, że znajduje się on naprawdę blisko mojej szkoły, spódnica uniemożliwia szybkie poruszanie się, przy każdym większym kroku plątała się o nogi i obcasy. Cudem jest to, że udało mi się wrócić na czas na ćwiczenia. Dowiedziałam się też, że siadanie w niej w komunikacji miejskiej nie jest dobrym pomysłem, bo nie ma szans, aby ktoś przypadkiem jej nie przydeptał. 
Ale zieleń i brąz jako kolory ziemi ułatwiły mi kontakt ze zwierzętami, które bez obaw podchodziły i jadły z ręki. Kieszenie w spódnicy pomieściły masę orzechów. A poza tym nikt dziś nie przeszedł obok mnie obojętnie (nawet ludzie). 
I co najważniejsze czułam, że moje nogi sięgają nieba. 
Bluzka - Stradivarius
Kożuszek - sh
Spódnica - mały butik w Łomiankach
Bransoletki i korale - prezent z gór 
Kolczyki - Terra Nova
Torebka - DIY
Buty - Stradivarius

środa, 21 listopada 2012

photograph small girls

Uwielbiam blogować, robić zdjęcia (a właściwie do nich pozować), obrabiać fotografie, myśleć nad tekstem w gorącej wodzie w wannie oraz publikować, cieszyć się komentarzami i odwiedzać Wasze blogi sprawdzając co tam nowego wrzuciłyście  Zanim zdecydowałam się na blogowanie nie umiałam odnaleźć się w cyfrowym świecie, miałam wrażenie ze pełno w nim agresji, goryczy i złości, dziś tak nie myślę. Jestem częścią tego świata i  uśmiecham się do ekranu. I dlatego, bardzo Was przepraszam że nie pisałam przez te kilka dni. Według statystyk było kilkadziesiąt wejść dziennie, dlatego wielkie łał i bóg zapłać :)
Nie mam dla Was nowej stylizacji, ale za to chciałam Wam pokazać moja pasje - fotografia dzieci i aby nie było wątpliwości to ja tu byłam fotografem! A moja modelka była Lenka - na moje szczęście jeszcze nie raczkująca, czyli bez możliwości ucieczki w trakcie sesji :)
  
Przypominam, że zdjęcia są nie bez powodu podpisane, są one moja własnością i nie wolno ich kopiować bez mojej wiedzy i zgody!

niedziela, 11 listopada 2012

Warsaw subway

Bo to było tak: najpierw moja mama dostała plakietkę na rozpoczęcie budowy, potem dostał ją mój brat i nosił ją przypiętą do sweterka w przedszkolu, potem siostra doczepiała ją do sukienki w zerówce, następnie kolejni bracia chwalili się nią w szkole, aż w końcu dotarła do mnie i nosiłam ją ja dumnie przypiętą do torebki. Niestety po 25 latach zakończono budowę i hasło "Budujemy Warszawskie Metro" zdeaktualizowało się. Na szczęście mój zmysł chomikowania nie pozwolił mi się jej zawczasu pozbyć i dziś gdy hasło znów stało się na czasie mam świetną dopinkę do swetra. (tylko plakietka trochę się porysowała).



Sukienka - Stradivarius
Sweterek - Stradivarius
Buty - Venezia
Torebka - Bershka 
Kolczyki - Czeski sklep

czwartek, 8 listopada 2012

Shoes

Ten post miałam napisać i opublikować trochę wcześniej, ale niestety moja szkoła sprawia, że po całym dniu zajęć mam ochotę schować się pod cieplutką kołdrą i przespać całą jesień i zimę. Jest początek listopada, a ja wciąż nie mam decyzji na którym roku studiów jestem. Ta niepewność strasznie mnie osłabia... ale przejdźmy do rzeczy weselszych - moich najnowszych zakupów!
Słyszałam gdzieś teorię, że kobiety kochają torebki i buty, ponieważ te pierwsze dają im nadzieję na przetrwanie w warunkach ekstremalnych przez dwa tygodnie, a te drugie zawsze będą pasować (na stopach naprawdę trudno się tyje). Pomimo iż uważam, tą teorię za strasznie obraźliwą (choć odrobinę prawdziwa) stale ulegam mani kupowania butów. W ostatnich kilku dniach kupowałam przez internet parę za parą i skompletowałam trzy nowe pudełeczka z pięknymi zawartościami w środku. Ponieważ podczas tych zakupów zdążyło mi się zwracać, wymieniać i kupować nowe pragnę podzielić się z Wami pewnymi przemyśleniami.
Osobiście jestem zwolennikiem czekania do promocji, sezonowych rabatów, czy wyprzedaży - czekam ponieważ buty są wtedy bardzo tanie. Jestem też zwolennikiem odbioru osobistego, ale niestety często jest to niemożliwe. Formę przesyłki na szczęście można dobrać tak, że nie jest za droga. Najgorsze jest jednak to, że nie widzimy butów przed kupnem. Niezwłocznie kiedy otrzymamy przesyłkę należy bardzo uważnie obejrzeć i przymierzyć obuwie  Jeśli cokolwiek jest nie tak, trzeba je odesłać na zwrot lub wymianę. Oczywiście ktoś by mógł powiedzieć, że mamy do tego prawo i nie jest to najmniejszy problem warto jednak zauważyć, że po raz kolejny ponosimy koszty przesyłki (choćby tylko w jedna stronę). Wydaje się to błahostką ale niesyte nie - ja robiąc dwa zwroty podniosłam cenę transakcji o ponad 15%. Mało? Chyba nie.
Myślę, że czasem warto zastawić się 3 razy czy kupić buty przez internet czy też lepiej w sklepie stacjonarnym, a jeśli już decydujemy się kupować prze internet powinniśmy przygotować się że cena finalna transakcji może się jeszcze podnieść.

piątek, 2 listopada 2012

Fruit bag

Zazdroszczę osobom, które potrafią szyć. Myślę, że gdy lubi się modę i potrafi się szyć daje to tysiąc razy więcej możliwości do osiągnięcia upragnionego celu. Szycie jest niesamowicie kreatywne, to prawie jak.... czarowanie. Często przeglądam blogi, gdzie dziewczęta prezentują rzeczy przez siebie uszyte lub przeszyte i strasznie im zazdroszczę: talentu, zmysłu i wprawy. Ponieważ wszystkie zgodnie twierdzą,  że najważniejsza jest wprawa, postanowiłam też coś uszyć. Nie ośmieliłam się na ubranie, ale postanowiłam uszyć prostą torebkę z filcu (bo prostszej rzeczy już się chyba nie dało).

Potrzebowałam: 
- filcu w dwóch kolorach
- szpilki 
- muliny
- igły
- nożyczek
- koralików
- ołówka / mydła
- łańcuszka (ja używam odpinany od innej torebki)
Złożyłam zielony materiał na pół i odrysowałam ołówkiem (ale lepsze byłoby mydło) kształt połówki arbuza.
Wycięłam dwa identyczne kawałki.
Kolejno wycięłam kawałek papieru na kształt jadalnej części owocu. Gdy osiągnęłam dobrą wielkość i odpowiedni kształt, przypięłam go do czerwonego filcu i wycięłam (dwa razy).
Następnie poprzyszywałam, do czerwonego filcu, czarna muliną koraliki - imitujące pestki.
Na moje szczęście filcu nie trzeba obrabiać dookoła (nie siepie się), dlatego od razu zszyłam obie części (czerwoną z zieloną), a następnie od strony wewnętrznej obie powstałe części. 
W ten sposób powstała torebka. Doszyłam jeszcze cieniutkie zawieszki, abym mogła do nich przymocowywać łańcuszek....
.. i gotowe torebkę - arbuza mogę nosić na łańcuszku lub trzymać do ręki.